Szczecin. Felieton. Redaktor Kierunkowy. Felieton #6. Krew mnie zalewa w Floating Garden!

Szczecin. Felieton. Redaktor Kierunkowy. Felieton #6. Krew mnie zalewa w Floating Garden!

31/05/2013 2 przez kierunek Szczecin

Szczecin, redaktor Kierunkowy, felietony, bzdury, fiction, w Szczecinie

redaktor KierunkowyPiszę do Was ten tekst pod wpływem emocji…

Dziś [31.05.2013] w naszym pięknym mieście ziściła się wizja…

Wizja nie byle jaka – Floating Garden… (dla nie kumających po anglikańsku – Pływające Ogrody)…

:: więcej w rozwinięciu…

Co prawda realizacja marzenia mieszkańców miasta była zaplanowana na 2050 rok (naszej ery), lecz stało się – pierwsza inwestycja, pierwszy plan, który nie dość, że nie był oddany po terminie, ba nie był nawet oddany W TERMINIE to…

ziścił się 37 lat PRZED TERMINEM!

Szczecin. Felieton. Redaktor Kierunkowy. Felieton #6. Krew mnie zalewa w Floating Garden!

fot.dzięki uprzejmości Roman Urban

Deszcz popadał pola zalało, ulice zalało, wiadukty zalało, mosty zalało, ronda zalało, studzienki deszczowe zalało, zalało wszystko co dało się zalać – Szczecin przekształcił się w Pływający Ogród…
Powinna być radość, prawda?

Nie będę trzymał Was w napięciu – radości nie ma…

Dlaczego?
Otóż dojazd z pracy do domu zamiast dotychczasowych 25min zajął godzinę dłużej…

I tutaj Was zaskoczę widoki na Flołtin Garden nie przesłaniają mi rzeczowej/bezstronnej oceny sytuacji… Zalało to zalało – po co drążyć?!
Zdarza się, popadało 40min i sparaliżowało miasto… Dobrze, że nie padało ze 3 dni bo wtedy to byłby kataklizm…

Ale ja jak zwykle nie o tym chciałem…

Jest jednak coś z tą naszą (polską/szczecińską?) kulturą jazdy…

Robi się korek – wiadomo każdy chce rzucić okiem na Floating Garden w swojej krasie – zwalnia, patrzy – kto płynie, co płynie i dokąd.

A tu sru…

Pierwszy cwaniaczek jedzie lewym pasem, choć wie że zaraz się on kończy ale cóż pruje, byle do przodu…

Kpiącym wzrokiem omiata wszystkich, którzy uczciwie stoją w korku zapatrzeni na cały ten Pływający Ogród…

i…

Ładuje się przed pierwszą lepszą sierotę, która termin bezpiecznej odległości zna nie tylko z opracowań naukowych.

OK. Myślę sobie (wbrew pozorom to nie jest takie trudne), jeden debil nie zepsuje mego dnia…

I CO WIDZĘ???
Debil został bohaterem – pojawili się naśladowcy…

W pewnych momentach zjeżdżają ze środkowego pasa w prawo, po drodze martwa strefa, ale oni są odważni, im się spieszy, niech reszta stoi i patrzy, ale już nie na Floating Garden – teraz niech patrzą na nich…
Swoim wnikliwym wzrokiem zauważyłem pewną prawidłowość – im starszym, bardziej obitym autem ktoś jedzie tym więcej jest w stanie zaryzykować – byleby wyprzedzić…

Atmosfera się zagęszcza…

W korku jak w formule 1, (słownie: jeden) każdy stoi na biegu, co by nie stracić czasu na sprzęgło/bieg/gaz. Zderzak w zderzak – teraz już nikt nikogo nie wpuści…
Każdy wpatrzony przed siebie, unika kontaktu wzrokowego z tymi co z migającymi kierunkami chcieli by włączyć się do ruchu..

Tak mija pierwsza godzina z wyprawy na góra 25min…
Już widzę ostatnie rondo do pokonania na mej drodze, jest ciężko ale daję radę… W moich myślach biją się dwa obrazy – piękno Pływających Ogrodów oraz piękno domowego obiadu…

A tu sru…

Nie zdradzę marki (co byście takich bubli nie kupowali) – auto najwyraźniej bez kierunkowskazów, na rondzie robi dziki manewr po czym nagle ląduje tuż przede mną…

Kierowca jest zadowolony, w końcu jego auto to prestiż w czystej postaci, do tego był sprytniejszy ode mnie…

P.S.
pozdrawiam Pana z rejestracją Z1 i później nazwa niemieckiej fabryki mebli, oj przepraszam fabryki aut…
taka rejestracja chyba podwaja wartość Pańskiego auta…
nieźle Pan kombinuje
😉